biznes odzieżowy
Organic cotton co to jest?
W góry się nie nadaje – bo pochłania wilgoć szybciej, niż papierowe ręczniki. Wolno schnie – tworząc zimny kompres wychładzający organizm i jest do tego piekielnie ciężka – zwłaszcza biorąc pod uwagę wszechobecną modę “fast&light”. Na co dzień – też źle! Mimo, że od lat powtarzano nam, że jest zdrowa i naturalna, dziś niemal jednym tchem wymieniana jest obok plastikowych butelek, azbestu, gazów cieplarnianych i innych ekologicznych dramatów.
Jednak każdy z nas ma w szafie kilogramy bawełny. Nic dziwnego… Tylko w sezonie 2016/17 zużyto aż 24,3 mln ton tego surowca1. Od jakiegoś czasu możemy zaobserwować, że coraz więcej firm przerzuca się na produkcję odzieży z metkami “organic cotton”, budząc tym powszechną podejrzliwość. Czy eko-bawełna to ściema? Czy warto płacić za nią więcej? I czy w ogóle ma jakieś zastosowanie w outdoorowym świecie? Żeby znaleźć odpowiedzi na te pytanie trzeba przyjrzeć się jak to wszystko wygląda od kuchni.
Organic cotton – czy to masło maślane?
Kiedy Patagonia klasyfikowała włókna tkanin, pod kątem ich wpływu na środowisko, specjaliści stwierdzili, że bawełna jest czysta i naturalna. Mieli rację co do rośliny, ale patrząc na gotowe bele materiału trudno było jednoznacznie powiedzieć o nich, że są one dobre dla środowiska. Przyglądając się procesowi produkcji i łańcuchowi dostaw w wielu firmach postanowiono całkowicie rezygnować z konwencjonalnych upraw, zastępując je organicznymi odpowiednikami. Co zatem o sprawiło, że konwencjonalne uprawy zaczęły być na cenzurowanym?
Kropla, która może zabić!
Plantacje bawełny zajmują jedynie 2,5% ziem uprawnych na świecie. Na ten stosunkowo niewielki obszar przypada aż 25% światowego zużycia środków owadobójczych (insektycydów) oraz 8 do 10% nawozów sztucznych2. Prawie połowa z tych substancji została uznana przez WHO jako “niebezpieczne” dla zdrowia ludzi i ekosystemów. Dodatkowo Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że każdego roku na świecie dochodzi do 20 000 śmiertelnych przypadków zatrucia pestycydami. Niektóre z nich są tak toksyczne, że nawet niewielka ilość w kontakcie ze skórą może zrobić ogromną krzywdę.
Przy takich danych trudno uznać bawełnę za naturalne włókno. Z drugiej strony, Izba Bawełny – organizacja zrzeszająca firmy i organizacje związane z przemysłem bawełnianym zaznacza, że postęp technologii pozwala na precyzyjną aplikację pestycydów. Zmniejsza to ich negatywny skutek, a biotechnologia (GMO) pozwala farmerom na utrzymanie wydajności przy jednoczesnej redukcji ilości stosowanych środków. Należy jednak wziąć pod uwagę, że dotyczy to jedynie wysoko rozwiniętych obszarów uprawy. Jednak spora część upraw umiejscowiona jest w niezbyt zamożnych regionach. Idąc dalej…
1kg bawełny = 29 000 litrów wody = 2 pary spodni
Szacunkowo, bawełna odpowiada za 1-6% ogólnoświatowego zużycia słodkiej wody. Co to oznacza? Otóż Morze Aralskie, na skutek ekspansji bawełnianych pól, zmniejszyło swoją objętość o 85%, zwiększając przy tym zasolenie o prawie 600%. Niewiele zostało z tamtejszej, niegdyś różnorodnej fauny i flory3. Sama uprawa to jednak nie wszystko. Hektolitry wody zużywane są podczas dalszej obróbki. Żeby z surowej bawełny powstała koszulka, którą masz w szafie, włókna są płukane, wybielane, farbowane… Komuś chciało się policzyć, że łącznie we wszystkich procesach, używanych jest niemal 8000 środków chemicznych, w tym barwniki z zawartością metali ciężkich, wybielacze na bazie chloru, formaldehyd (by zapobiegać gnieceniu się) oraz parafina (by ułatwić tkanie)4. Najgorsze jest jednak farbowanie. Żeby t-shirt był niebieściutki zużywa się średnio 16-20 litrów wody. 80% farby pochłania tkanina, reszta spływa i zostaje w wodzie. W ten sposób wody gruntowe są “zasilane” 40 do 50 tysiącami ton substancji chemicznych.
Gdyby tak odwrócić punkt widzenia? Wspomniana wcześniej Izba Bawełny polemizuje z głosami jednoznacznie krytykującymi uprawy. Nie bez racji zauważają, że bawełna jest rośliną, która dobrze toleruje suchą glebę. Jej korzenie mogą sięgać bardzo głęboko w poszukiwaniu wody. Bawełna nie wysusza gleby, tylko jest jedyną opcją na jakąkolwiek uprawę na niektórych terenach. Tylko ona przetrwa pozwalając przetrwać lokalnej społeczności. To bezpieczna opcja przynosząca dochód nawet w czasach suszy, kiedy wszystkie inne uprawy generują straty.
20 groszy za godzinę
Plantacje bawełny w krajach wysoko rozwiniętych są w pełni zmechanizowane i zoptymalizowane. Jednak według danych zebranych przez BBC, w krajach trzeciego świata, gdzie uprawy stanowią ¾ całości światowej produkcji wyzysk jest powszechny. Zatrudnianie dzieci, zamykanie szkół na czas zbiorów. Ciężko wyobrazić sobie wypłatę w wysokości 5 pensów za godzinę za pracę w toksycznych warunkach. Tylko około 3 procent wartości produktu trafia do rąk, które go stworzyły. W sieci można trafić na szereg filmów dokumentalnych na temat ciemnej strony przemysłu włókienniczego. Jeśli macie wolną chwilę zerknijcie na “Bawełna. Ciemna strona białego złota” z 2011 roku. Pokazuje drogę, jaką przebywa bawełna od prymitywnej plantacji w Afryce do ekskluzywnego butiku w centrum Paryża. Nieletni pracownicy, skorumpowani urzędnicy, wsparcie zagranicznych firm:
Bawełna chroniona czosnkiem
Można inaczej! Od lat rolnicy uprawiają bawełnę bez szkodliwych chemikaliów. Ich wydajność jest wysoka, a jakość bawełny, którą uprawiają, jest równa lub lepsza niż tradycyjnie uprawiane rośliny. Ich metody wspierają różnorodność biologiczną i zdrowe ekosystemy, poprawiają jakość gleby i często zużywają mniej wody. Rolnictwo ekologiczne jest bardziej czasochłonne, wymaga więcej wiedzy i umiejętności i póki co kosztuje więcej. Wybierając bawełnę ekologiczną mamy gwarancję, że proces jej wyrobu był ściśle kontrolowany – od wysiewu, aż po uzyskanie gotowego ubrania. Bez wyzysku i chemikaliów. Wszystko w zgodzie z naturalnym cyklem życia rośliny. Na plantacjach nie stosuje się pestycydów ani chemicznych uszlachetniaczy do nawozów. Rośliny chronione są wyłącznie biodegradowalnymi substancjami – czosnek, kwas cytrynowy, obornik, niektóre pożyteczne owady. Co najważniejsze gleba musi przejść kilkuletni okres kwarantanny, w którym nie może przyjmować żadnych substancji chemicznych. Dzięki takim uprawom udaje się również zmniejszyć zużycie wody. Ma to ogromne znaczenie, zwłaszcza w obszarach, gdzie jest ona na wagę złota.
Ręczne zbiory pozwalają na wyeliminowanie kolejnych środków chemicznych. Mechaniczne pozyskiwanie surowca sprawia, że włókna mieszają się z olejem z nasion, a późniejszy proces oczyszczenia ich wymaga bardzo silnych wspomagaczy. Zyskuje na tym również jakość, czystszą bawełnę jest łatwiej przetworzyć, a otrzymany materiał zyskuje delikatność i miękkość. Konwencjonalne plantacje stosują defolianty (substancja, która sprawia, że roślina zrzuca liście) – wszystko by ułatwić maszynom dostęp do torebek nasiennych. Eko uprawy bazują na kwasie cytrynowym lub po prostu czekają na przymrozek.
Kolejne etapy przetwórstwa są również kontrolowane. Farbowanie odbywa się za pomocą naturalnych barwników jak np. gliny. Dlatego warto wybrać kolory jak najbardziej zbliżone do naturalnych (biały, beżowy, kremowy), bawełna wtedy nie musi być dodatkowo barwiona, a kolor nie spiera się. Ostatnim, szalenie istotnym elementem jest kwestia etyczna pozyskiwania surowca. Na certyfikowanych plantacjach nie zatrudnia się dzieci, płace są godne a robotnicy są traktowani zgodnie z przepisami.
Sceptycy w tym miejscu zapytają – skąd ta pewność? Pewnie to tylko metka “organic cotton”, a wszystko produkowane jest z tego samego. No cóż… część takich informacji można zweryfikować. Warto wybierać sprawdzone marki, które dzielą się z klientami dokładnymi informacjami na temat produkcji. W dzisiejszym świecie nic się nie ukryje. Jeśli ktoś dowie się, że przy produkcji koszulek z organicznej bawełny ktoś wylewa butelkę domestosa, żeby wybielić materiał to na sto procent się tego dowiemy 😉 Oczywiście podróbki i oszustwa się zdarzają – ale czasami warto podjąć ryzyko. Jednego możemy być pewni, wybierając zwykły t-shirt za 20 zł mamy gwarancję, że ktoś lub coś traci na naszej oszczędności – albo człowiek w fabryce, albo środowisko, albo nasz portfel.
Jak odróżnić eko bawełnę?
Jeśli już się zdecydujemy na zakup eko produktu warto upewnić się, czy rzeczywiście jest zgodny z tym, co deklaruje producent. Jak to sprawdzić? Nie jest to łatwe, ale można próbować:
- Dotknij – eko bawełna jest trochę inna w dotyku. Miękka, ale nie tak bardzo lejąca. Ubrania pozostają plastyczne i miłe w dotyku.
- Sprawdź metkę – wewnętrzna wszywka będzie zawierała informację o kraju pochodzenia oraz materiału, z którego został wykonany produkt. Pamiętaj aby wybrać zaufanego producenta
- Sprawdź metkę – wewnętrzna wszywka będzie zawierała informację o kraju pochodzenia oraz materiału, z którego został wykonany produkt. Pamiętaj aby wybrać zaufanego producenta
- Zwróć uwagę na połysk i strukturę – eko bawełna, zwłaszcza przy większej gramaturze materiału może być lekko chropowata i mało połyskliwa
Resztę możemy zweryfikować dopiero po jakimś czasie od zakupu. Ekologiczna bawełna będzie służyła nam dłużej. Jej włókna są mocniejsze i bardziej odporne na uszkodzenia mechaniczne. Brak stosowania hektolitrów chemicznych środków sprawi, że materiał nie będzie wywoływał reakcji alergicznych, ani podrażniał skóry. Delikatny proces farbowania pozwoli uniknąć odbarwień oraz szybkiego spierania się koloru. Same ubrania nie będą się rozciągały i traciły kształtu, jak zwykłe bawełniaki.
1 http://gca.org.pl/pl_PL/swiatowy-rynek-bawelny-w-sezonach-201516-i-201617/
2 http://gca.org.pl/pl_PL/against-scurriolous-publications-about-cotton/
3 Environmental Justice Foundation, Water and Cotton, http://www.ejfoundation.org/page334.html
4 https://www.ekonsument.pl/s128_bawelna_konwencjonalna.htmlGreenwashing w modzie. Jak go zdemaskować?
Greenwashing, czyli zielone kłamstwo, ekokłamstwo, ekościema – to określenia, które najtrafniej oddają charakter zjawiska pozorowania proekologicznych działań. Firmy, które nie nadążają za wymogami prawa lub standardami rynkowymi, mimo wszystko chcą być pozytywnie postrzegane. Aby ten cel osiągnąć, coraz częściej uciekają się do stosowania nieuczciwych praktyk marketingowych tuszujących brak realnie wprowadzonych działań na rzecz ochrony środowiska. Pamiętajmy, że nie wszystko złoto, co się świeci, a nie wszystko, co zielone, jest ekologiczne.
Nie jest tajemnicą, że eko lepiej się sprzedaje. Niestety wraz ze wzrostem zainteresowania ochroną środowiska i naturalnymi produktami, rośnie też skala greenwashingu. To, jak nie dać się nabrać na ekościemę?
Greenwashing to jedna z okrutnych strategii marketingowych, po którą sięgają również firmy odzieżowe czy kosmetyczne. Jak to wygląda w praktyce? Marka poświęca więcej czasu i nakładów finansowych na stworzenie pozorów niż na rzeczywiste działania na rzecz planety. Taka strategia jest motywowana chęcią zwiększenia zysków, a nie faktyczną troską o środowisko.
Po raz pierwszy pojęcie greenwashingu pojawiło się w latach 80. za sprawą Jaya Westervelda. Amerykański aktywista opisał pozornie ekologiczne działania hoteli. Właściciele obiektów zachęcali swoich gości do rzadszej wymiany ręczników. Argumentowali to m.in. mniejszym zużyciem wody i energii, ale celem działań było obniżenie kosztów i zwiększenie zysków – chodziło o to, aby zaoszczędzić na kosztach pralni.
Ekościemę można podzielić na kilka rodzajów. Pierwszy z nich to przemilczenie niewygodnego faktu. Mamy z nim do czynienia, kiedy marka nie podaje wszystkich informacji o danym produkcie, który jest oznaczony jako eko. Kolejny rodzaj to wyolbrzymienie mało istotnej kwestii. To np. kosmetyki opatrzone wielkimi hasłami “przyjazne dla środowiska” czy “zawierają naturalne składniki”. Gdy dokładniej przeczytamy etykietę, okazuje się, że zawartość naturalnych składników jest znikoma. Niektóre firmy, które stosują greenwashing, posługują się też fałszywymi certyfikatami. Na pierwszy rzut oka zielone grafiki, które znajdują się np. na opakowaniach produktów, wyglądają na prawdziwe. W rzeczywistości to nic nieznaczące obrazki.
Innym przykładem jest opieranie strategii marketingowej na stwierdzeniach, które są zgodne z prawdą, ale nie mają żadnego znaczenia dla konsumenta w przypadku chęci stwierdzenia, czy produkt jest ekologiczny. Przykładowo potwierdzenie certyfikatem, że towar nie zawiera freonów – to prawda, jednak żaden produkt nie zawiera freonów, ponieważ od 1987 roku stopniowo wycofywano je z powszechnego użycia jako główny czynnik powiększającej się dziury ozonowej.
Z greenwashingiem mamy też do czynienia w branży mody. Firmy mydlą nam oczy zielonymi, mało przejrzystymi hasłami. Trzeba być czujnym, dlatego warto zwrócić szczególną uwagę na przekazy danej marki. Zazwyczaj firmy odzieżowe nasycają je ekologiczną nowomową. By wywołać u konsumentów skojarzenia z ekologią, zmieniają kolory logotypów, opakowań czy etykiet na zielony. Nadużywają określeń “eko” – takie ogólniki nic nie wnoszą, świadomi konsumenci wymagają konkretnych danych. Warto weryfikować oświadczenia firmy dotyczące np. proekologicznej działalności. Jeśli nie możesz znaleźć szczegółów na temat akcji, o której informują – pytaj za pośrednictwem mediów społecznościowych. Na metkach szukaj też wiarygodnych oznaczeń. GOTS, Fairtrade, EcoLabel, IFOAM – tym ekologicznym certyfikatom możesz ufać.
Na Instagramie @pokoleniezerowaste znalazłam przydatną grafikę, która przestrzega przed nabieraniem się na ekologiczne hasła nieuczciwych firm odzieżowych. Zobacz, jak to działa i nie daj się nabrać na hasła typu “z domieszką wełny” czy ” o grubym splocie”.
Ekologiczne hasła przyciągają klientów jak magnes. Jak UE zamierza walczyć z greenwashingiem?
Z raportu UE dotyczącego greenwashingu w sklepach online (m.in. odzież, kosmetyki) wynika, że prawie połowa internetowych oświadczeń, które dotyczą ochrony środowiska, nie jest poparta żadnymi dowodami. Więcej informacji o wynikach badań znajdziesz tutaj.
Problem jest dość powszechny. Jak UE zamierza walczyć z greenwashingiem? Od 2023 r. odzież oraz obuwie sprzedawane na terenie Unii Europejskiej mają zawierać specjalne etykiety, które będą informować konsumentów o śladzie środowiskowym kupowanych produktów (PEF). Brzmi dobrze? Okazuje się jednak, że opracowany w 2013 r. system pomiaru jest nieco przestarzały i niedostosowany do branży modowej – informuje o tym międzynarodowa koalicja organizacji Make the Label Count za pośrednictwem najnowszej kampanii. Make the Label Count zrzesza m.in. Australian Wool Innovation, The Campaign for Wool czy Fibershed. W kampanii apelują do Komisji Europejskiej o modyfikację metodologii PEF. Dlaczego? Otóż należałoby tam uwzględnić m.in. czynniki, które wydłużą żywotność odzieży czy kwestie związane z zanieczyszczeniem planety mikroplastikiem, czyli bardzo małymi cząsteczkami plastiku. Są one uwalniane z naszych ubrań w czasie prania. Oczyszczalnie nie są w stanie ich wychwycić, dlatego cząsteczki trafią do wód – rzek, mórz i oceanów. Kolejna kwestia to rzetelność unijnych etykiet zrównoważonego rozwoju. Informacje, które mają się tam pojawić, powinny być weryfikowalne i jasne dla konsumenta. Make the Label Count wzywa tym samym UE do zaprzestania stosowania greenwashingu.
Czyli na co zwracać uwagę, aby nie dać się greenwashowi?
Czytajmy i analizujmy etykiety by dokonywać świadomych wyborów. Przed zakupem danego produktu sprawdźmy, czy firma rzeczywiście działa na rzecz środowiska. W sieci łatwo znaleźć rankingi produktów i marek, które spełniają normy ekologiczne. Warto z nich skorzystać. Popularnością cieszą się np. serwisy Kosmopedia, Ograniczam się czy Czytamy etykiety.
Dużą uwagę należy zwrócić na informacje zawarte na etykietach. Nie wystarczy hasło, że dany produkt jest bio. Warto wczytać się w szczegóły i szukać wiarygodnych oznaczeń. Oto ściąga z najpopularniejszych certyfikatów, którym warto ufać.
- GOTS, Fairtrade, EcoLabel, IFOAM – branża modowa
- Eco Cert, BDIH, NaTrue, CosmeBio, ICEA – branża kosmetyczna
Jeśli kosmetyk posiada certyfikat Viva!, Vegan lub Cruelty Free, masz pewność, że nie był testowany na zwierzętach.
Pamiętajmy, że odpowiedzialności w obszarze zrównoważonego rozwoju nie buduje się z dnia na dzień. Oczywiście, od czegoś trzeba zacząć, każdy kiedyś wykonał pierwszy krok, ale pojedyncza akcja firmy nie może być powodem, aby cała nazwana była eco/zrównoważona.
Dlatego polecam sprawdzić czy firma robi coś więcej poza jedną akcją.
Warto zwrócić uwagę na certyfikaty, którymi posługuje się firma. tylko jak odnaleźć się w gąszczy różnych oznaczeń? Często firma posługuje się kilkoma certyfikatami, niestety w obrębie jednej marki podobny produkt może mieć certyfikat a drugi już nie.
Zamiast kilku certyfikatów, które często weryfikują jedynie część działalności firmy lub tylko jeden jej produkt, warto zwrócić uwagę na takie, które ocenią przedsiębiorstwo całościowo.
Przede wszystkim, B Corp podchodzi do firmy całościowo i ocenia 5 różnych obszarów:
Kampania „Dobra, dobra”, edukującej o ruchu B Corp
Co więc jest ocenianie w tym obszarze?
- zarządzanie środowiskowe
- zarządzanie zużyciem wody i energii
- emisje
- wykorzystane zasoby
Czyli np. jak firma zmniejsza swój ślad węglowy, jaki % energii pochodzi ze źródeł odnawialnych, jak firma ogranicza wytwarzanie odpadów.
Długi proces
Każda firma by stać się certyfikowanym B Corpem musi przejść przez złożony proces m.in audytu BIA (B Impact Assessment) i uzyskać minimum 80/100 punktów, co nie jest proste, bo każdy punkt musi być poparty realnymi działaniami czy wprowadzonymi dokumentami, a nie deklaracjami czy zobowiązaniami.
Czas trwania procesu certyfikacji zależy od wielu czynników i może wynosić od 10 miesięcy do nawet 2 lat. To tylko potwierdza szczegółowość weryfikacji.
Jednak najistotniejsze w tym certyfikacie i to, co łączy firmy zrzeszone wokół B Corp jest podejście do samego tworzenia biznesu. Biznes to dla nich możliwość robienia dobrych rzeczy. Czyli oprócz zysków, zarabiania pieniędzy, firma ma w swojej podstawie działalności również troskę o środowisko i ludzi.
POWSTANIE SZYBKIEJ MODY: JAK SIĘ TU DOSTALIŚMY I DOKĄD ZMIERZAMY?
Na cześć Dnia Ziemi 2024, pomyśleliśmy, że możemy przyjrzeć się wzrostowi szybkiej mody i temu, co możemy z tym zrobić. Jako studenci mody, projektanci, edukatorzy, sprzedawcy detaliczni i jako obywatele świata, jesteśmy to winni naszej planecie!
WZROST SZYBKIEJ MODY
Odzież neutralna w kolorze wiedzie na stojaku sklepowym (Zdjęcie: Pexels/Rachel Claire)
Czy wiesz, że każdego roku na całym świecie produkuje się ponad 100 miliardów nowych ubrań?
Niezrównoważone praktyki, takie jak nadprodukcja i nieetyczne wytwarzanie, stały się powszechne w świecie szybkiej mody. Dziś szybka moda jest dominującą częścią naszego świata, ale nie zawsze tak było.
Dobra wiadomość jest taka, że wcale nie musi tak pozostać. W tym artykule zbadamy, jak szybko moda zyskała na znaczeniu, jakie problemy się z nią wiązały i w jaki sposób możemy wprowadzić zmiany, aby stworzyć bardziej zrównoważoną przyszłość mody, w której etyczne i zrównoważone praktyki stają się nową normą.
POCZĄTKI I EKSPANSJA SZYBKIEJ MODY
Firmy z tzw”fast fashion” traktują priorytetowo szybkie metody produkcji, aby wytwarzać niedrogą odzież niskiej jakości. Zwykle kopiują popularne style innych projektantów i wytwarzają je po niższych kosztach w drodze masowej produkcji.
Przed rewolucją przemysłową nowa odzież była w większości wykonywana ręcznie przez wykwalifikowanych pracowników i była dostępna przede wszystkim dla klas zamożnych. Wraz z pojawieniem się nowych technologii na początku XX wieku w produkcji mody zaczęły zachodzić duże zmiany. Producenci znaleźli sposoby na obniżenie kosztów poprzez nowe maszyny i outsourcing nisko opłacanym pracownikom.
Mężczyźni wyciągają stojaki ubrań przez Dzielnicę Odzieży w Nowym Jorku, w 1955 roku (zdjęcie: World Telegram & Sun photo by Al Ravenna)
W połowie XX wieku firmy modowe przestawiły się na produkcję globalną, wykorzystując produkcję zagraniczną, aby płacić pracownikom niższe płace. Wywołało to nową falę produkcji odzieży, w której ubrania szyto szybciej i taniej.
W latach 90-tych tendencja ta szybko nabierała tempa. Godnym uwagi graczem jest hiszpańska marka modowa Zara. Założyciel Amancio Ortega rozpoczął swoją działalność od tworzenia tańszych wersji już popularnych kreacji projektantów, które powstawały w małych partiach, aby jak najszybciej trafiły do sklepów.
Rzędy kurtek wiszą w zakładzie produkcyjnym Zara (zdjęcie: Business Insider/Mary Hanbury)
W 1989 roku, krótko po tym, jak Zara rozszerzyła się na Nowy Jork, New York Times nazwał firmę “fast fashion,”nazywając w ten sposób ruch.
W następnych latach “fast fashion” drastycznie zmieniła branżę: samą odzież, społeczne postrzeganie odzieży, a także wpływ na planetę jako całość.
KWESTIE ŚRODOWISKOWE I SKUTKI SPOŁECZNE “FAST FASHION”
Wraz ze zmianą cen odzieży zmieniały się także nastawienia społeczne. Pogląd na odzież zmienił się z czegoś, o co należy dbać, na coś, co należy wyrzucić.
Prowadzi to do zwiększonej konsumpcji i większej ilości odpadów, co jest szczególnie problematyczne, biorąc pod uwagę wysokie straty dla środowiska, jakie powodują praktyki szybkiej mody: szacunkowo 2–8% rocznej globalnej emisji dwutlenku węgla pochodzi z samego przemysłu modowego.
Fast fashion stawia także na wykorzystanie tańszych tkanin. Chociaż zarówno tkaniny naturalne, jak i syntetyczne mogą być wykorzystywane w sposób zrównoważony, firmy z branży fast fashion wybierają tanie i niskiej jakości opcje. Często oznacza to nieorganiczną bawełnę, określaną jako najbrudniejsza uprawa świata ze względu na duże ilości stosowanych pestycydów, lub tanie tworzywa sztuczne, takie jak poliester, które opierają się na dużych ilościach pierwotnych paliw kopalnych i powodują zanieczyszczenie mikroplastikami.
Szybka moda jest również szkodliwa dla pracowników branży odzieżowej. Szacuje się, że tylko 2% pracowników branży modowej na całym świecie otrzymuje godną pensję, a wielu pracuje w niebezpiecznym lub niezdrowym środowisku.
PRZEJŚCIE DO BARDZIEJ ZRÓWNOWAŻONEJ PRZYSZŁOŚCI
Choć obecny stan szybkiej mody może wydawać się ponury, w miarę jak świadomość tych kwestii zaczyna rosnąć, czasy zaczynają się zmieniać.
Urzędnicy w Parlamencie Europejskim rzucają światło na te problemy, edukują i głośno mówią o wpływie produkcji tekstyliów i odpadów tekstylnych na środowisko.
W Polsce są już marki odzieżowe, które zwracają uwagę na wysoką jakość materiałów, świadomie rezygnując z poliestru i jego pochodnych, tu możemy wyróżnić te których jesteśmy pewni: THE ODDER SIDE, LE COLLET,
Torba materiałowa wykonana z przetworzonego plastiku wydobytego z Oceanu (fot. urbankissed.com)
Innowacyjne materiały również mają na to wpływ. Na przykład Econyl i rPET (poliester z recyklingu) tworzą nowe tkaniny z odpadów pokonsumenckich, takich jak sieci na ryby z recyklingu i butelki na wodę.
Coraz popularniejsze są także zrównoważone alternatywy dla skóry. Jednym z przykładów jest firma Polybion, która uprawia roślinną alternatywę dla skóry ze sfermentowanych odpadów owocowych.
Jako konsumenci możemy podjąć kroki, aby uniknąć szybkiej mody. Od nauczenia się, jak identyfikować etyczne firmy po wspieranie drobnych projektantów – nawet mały krok jest krokiem w kierunku bardziej zrównoważonej i etycznej przyszłości w modzie.
Konsumencie, powiedz nam, w jaki sposób zdecydujesz się na zrównoważoną modę?